Karnawałowa Noc Saunowa w Sommer Residence, to tam trafiło Poprawnesaunowanie.pl
Na noc przybyłem na kilka godzin przed rozpoczęciem, aby bez pośpiechu wrzucić coś na ząb i dać czas na ułożenie się jedzonka przed saunowaniem. Jadłem pyszną roladę z gumiklejzami i zołzą obserwując przygotowania do imprezy. Saunamistrzowie rezydenci ozdabiali w tym czasie salę taneczną dowcipkując przy tym abym opisał każdy huk ze straconego balonu.
Po krótkim czasie pojawiła się też zaproszona przez Zbyszka wrocławska ekipa saunamistrzów, rozeznali się w obiekcie i stwierdzili, że będzie fajna, ciepła zabawa do białego rana. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale powiadam wam, mieli rację, było ciepło i było prawie do białego rana.
Punkt 20:00 nastąpiło powitanie gości przez właściciela obiektu, rezydentów oraz Joanny, Mariusza i Bartka, bo to oni tworzyli Team Wrocław. Kilka słów do mikrofonu: witamy, cieszymy się i przedstawienie gości. Ot takie zwykłe rozpoczęcie nocy saunowej.
Seanse były prowadzone równocześnie w dwóch saunach, goście dostali saunę orientalną, a rezydenci saunę fińską. Na pierwszy, powitalny seans udałem się do sauny orientalnej, aby zobaczyć jak Team poradzi sobie w tej klitce (biorąc pod uwagę że, na co dzień machali w Korkei, sauna była malutka). Cóż, sprytnie rozegrali ten seans, najpierw wszedł Mariusz, zrobił małą zapowiedz z podaniem zapachów oraz instrukcją poprawnego saunowania i zaczął machać. Tu zdziwienie na całego, chłop jak dąb, wysoki, postawny, z bujną brodą, normalnie zabijaka w saunie, a tu nagle ręczniki delikatnie prowadzony jest w muzyce i nie straszne jego podmuchy. Mariusz czuje muzykę oraz ręcznik, a co ważne potrafi połączyć to w jedną całość. Przyjemnością było oglądać wirujący ręcznik w rytm muzyki. Następny do sauny wszedł Bartek, zupełna odwrotność Mariusza, mały, szczupły gościu dający wrażenie, że jak Mariusz tak zamachał, to teraz będzie jeszcze delikatniej i będzie można odpocząć. Nic bardziej mylnego, temperament jego ręcznika nawet na chwilę nie dawał odpocząć, ostrzejsze lanie na piec i dalej ogień z ręcznika. Oj można się oszukać, można. Jako trzecia do sauny weszła Joasia, tu już wiedziałem, że lekko nie będzie. Jej seanse są znane, bo są znane i … gorące. Joasia nie pozostawia w saunie nikogo, komu jeszcze jest zimno. Super dogrzany seans od Team Wrocław.
Śmiało polecam Team z Wrocławia. Zaproszenie ich do swojego obiektu, to gwarancja dobrych seansów i gorącej atmosfery. Jeżeli szukacie kontaktu, to znajdziecie ich na fb: https://web.facebook.com/Saunamistrzowie-Dżoana-Mario-1682225708741671/?fref=ts
Dosłownie chwila przerwy, bo co to jest godzina przy rozmowach ze znajomymi i następny seans. Tym razem wybrałem się do rezydenta Zbyszka. Myślałem, że niczym nowym mnie nie zaskoczy i... zdziwienie. Do sauny weszła Whoopi Goldberg, jako uciekająca zakonnica, która prowadzi lekcję chóru. Charyzma Zbyszka znów zadziałała i była prawdziwa petarda. Nie dało się nie śpiewać i klaskać, cała sauna brała czynny udział w seansie, jedni śpiewali, Ci, co nie znali tekstów, klaskali, a kolejni wesoło bujali się do muzyki. Trochę się bałem, że Zbyszek nie udźwignie tematu i będzie smutno, ale tak się nie stało, stanął na wysokości zadania, a saunowicze prosili o kolejną lekcję śpiewu.
W między czasie na parkiecie grał DJ Jezus (wiem, mało DJ`ski pseudonim) mający repertuar od A do Z. Dla każdego była nuta do zatańczenia, lata 70,80,90 jak również różne gatunki, był polski rock, był rock&roll, było też disco. DJ Jezus wiedział jednak, że co godzinę jest seans i na chwilę przed rozpoczęciem ceremonii muzyka cichła, a on sam zapraszał gości na kolejne szmuny do saun.
Kolejny seans, wybór znów padł na zaproszonych gości. Zapachy inne, muzyka inna, przebranie inne, a ciepło to samo. Radość z machania dała się wyczuć w powietrzu, to nie jacyś tam ludzie z łapanki tylko prawdziwi saunamistrzowie, którzy bawią się ręcznikiem i potrafią tą radość przekazać osobą znajdującym się w saunie.
Szybkie schłodzenie na zewnątrz i powrót na kolejne pogaduchy. W pracy godzina to wietrzność, przy rozmowie okazuje się, że już trzeba pędzić do sauny, bo seans się zaczyna. Wydaje mi się, że to saunowe zjawisko opisał kiedyś Albert Einstein w swej szczególnej teorii względności, a nazywa się ono Dylatacją czasu. Doskonale widać, że czas ulega załamaniu, punkty A (początek) i punkt B (koniec) są na kilka chwil od siebie mino, że według zegara dzieli je 9 godzin różnicy w odniesieniu innego punktu obserwacyjnego niebędącego w tym samym układzie obserwacji, mamy do czynienia z paradoksem bliźniąt.
Kolejna ceremonia, tym razem u rezydentów. Grecki karnawał, tak nazywał się ten seans, Wojtek i Marek ubrani w białe spodnie, Wojtek w niebieskiej koszuli, Marek w białej. Zapach orchidei, a później grejpfrut na piec i już mamy obraz jak grecy potrafią się świetnie bawić, ich zabawa wydawał się nie mieć końca, aż nagle z głośnika poleciał utwór Sirtaki znany między innymi z filmu Grek Zorba i gdybym miał na sobie białe spodnie, to zeskoczyłbym z ławki i zatańczył ten kawałek razem z nimi. Oj nie wiele, naprawdę, niewiele brakowało abym to zrobił! Dopiero pod koniec seansu zauważyłem, że jednak czegoś brakowało, aby wszystko było całością, brakowało talerzy i mam nadzieję, że następnym razem jak trafie na ten seans to nie zapomną o nich. Gorący seans nie tylko pod względem temperatury panującej w saunie.
Lata 90, to seans w wykonaniu Marka i nowego narybku w postaci Marioli. Muzyka z moich młodzieńczych lat, to i znów nie wiele brakowało abym wyrwał się na środek sauny i zaczął machać razem z nimi. W powietrzu zapach również z mojego dzieciństwa, czyli Tutti-Frutti. Seans iście zabawowy, nie było tu ani trochę nudy. Tu przyznać muszę, że choć Mariola to całkiem świeża saunamistrzyni, to widać, że podgląda seanse profesora w tej dziedzinie, czyli Zbyszka, widać, że zaczyna mieć pasję do ręcznika.
Marek? W Bani? Reggae? W powietrzu zapach zioła i trawy… trawy cytrynowej i ziół alpejskich :P Marek na głowie miał rasta beret i… urosły mu długie, czarne dredy. Kiedy? Nie wiem. Muzyka do odpłynięcia, czyli Bob Marley i cała sauna kiwała się ospali w rytm jego utworów. Jeden ze spokojniejszych seansów tej nocy.
Ostatni seans tej nocy, który odbył się o 05 rano, to freestyle. Ostatnia grupka zmarzluchów i wszyscy saunamistrzowie, a jak wszyscy, to i ja dołączyłem do współtworzenia tej ceremonii. Najdłuższy seans, do ostatniego gościa. Nawet jak by, kto chciał, to nie zliczyłby ilości wiader wylanych na piec podczas tego szmuna.
Sommer Residence rozpieszczał gości także suto zastawionymi stołami, które uginały się pod pyszną golonką, do której była podawana modrą kapustą i fajnie zapiekanymi kopytkami, później gościom serwowano sushi, które robił sam szef kuchni, a na końcu przeróżne ciasta i słodkości.
Podsumowując całą imprezę. Ośrodek - fajny, rezydenci - pomysłowi, zaproszeni goście - strzał w dziesiątkę, no i na końcu (bo nie po to poprawne pojechało tą noc) wyśmienite jedzenie w dużych ilościach.
Jeżeli tak wygląda każda Noc Saunowa organizowania przez Sommer Residence oraz Zbyszka gości to już nie mogę się doczekać kolejnej!
Autor: Przemek dla poprawnesaunowanie.pl